Wyspy Kanaryjskie – nasza miłość o każdej porze roku. Jeszcze się nie zraziliśmy do tej destynacji, choć kilka razy przydarzyły nam się chwile zwątpienia. Nie zawsze jest tak różowo jak opisują to foldery. Jeśli interesujecie się tym kierunkiem to wiecie zapewne, że piękne słońce jest tu cały rok, ogólnie brak deszczu, a mili mieszkańcy to norma. Choć nie zawsze te nasze Kanary są takie bez wad. Zdarzyło się, że pogoda nas zaskoczyła i sprzątaczka nas zaskoczyła i nawet piękna plaża nas zaskoczyła. Na co uważać spędzając urlop na Wyspach Kanaryjskich?

Pogoda zmienną jest

Zazwyczaj jest słońce. Są miejsca gdzie wieje mniej, są takie gdzie bardziej. W sumie najgorsza pogodę, na jaką trafiliśmy była ta w październiku 2015. Pierwszy tydzień – cud miód – słoneczko, zero chmur. Aż tu nagle dwa dni ulewy, która przytrafiła się nam na wieczornym spacerze po kolacji. Od hotelu jakieś dwa kilometry, Zosia w wózku, brak folii na wózek (po co folia ochronna na wakacjach? :). Sterczeliśmy tak trzy godzinki pod dachem, stojąc po kostki w wodzie. Deszcz trochę ustał, ale okazało się, że nie ma dojścia do hotelu bo woda spływająca z wulkanów nie zmieściła się w wąwozach i pozalewała wszystko. Szum tej wody był przerażający. Wróciliśmy na małe wzgórze w Costa Teguise i stamtąd obraliśmy inną drogę do hotelu. Dobrze, że Zosia zasnęła, bo w pokoju byliśmy około 2 w nocy. Następnego dnia – zonk – 16 stopni na dzień dobry. Poszliśmy na plażę, widok średni, cały brud spłynął do oceanu, a kolor tej zmieszanej wody był ohydnie szary. Dobrze, że tego dnia wylatywaliśmy do Warszawy.

To jedyny taki wypadek podczas naszych 11 pobytów. A tak to faktycznie trafił się może jeden dzień na wyjazd, gdzie lekko kropił deszczyk i było zachmurzenie. Najzimniej było w lutym – jakieś 20 stopni w południe w Maspalomas na Gran Canarii. Skrywając się za wydmą – temperatura odczuwalna była dużo wyższa.

Kradzież w pięciogwiazdkowym hotelu

Nie będę się zbytnio rozpisywać, bo to ja zostawiłam torebkę z portfelem w pokoju, w którym akurat ta zołza sprzątała. W tym czasie siedzieliśmy na tarasie i sądziłam, że mam wszystko pod kontrolą. O tym, że brakuje mi 600 euro zorientowałam się dopiero wieczorem. Ale była tak „miła”, że zostawiła mi 10 euro i złotówki. Sprawa zgłoszona do recepcji i biura podróży – zero reakcji. I to był nasz ostatni wyjazd do tak drogiego hotelu i z tym biurem podróży.

Insekty

Są obecne i to nieistotne czy mieszkacie w hostelu czy w 5 – gwiazdkowcu. Mrówki Faraona, gigantyczne karaluchy, komary. Przed wspomnianą ulewą z Lanzarote przeżyliśmy atak skrzydlatych insektów. Nie wiem czy da się do tego przyzwyczaić i z tym żyć, ale w sklepach widziałam, jak miejscowi kupują tonami specyfiki owadobójcze.

Uchodźcy

Afrykanie – są różni, ja obrałam taktykę, że z nimi nie dyskutuję i nie odpowiadam nawet na „Hello!”. Wtedy nie jestem zaczepiana. Na Lanzarote kobiety plotą warkoczyki, mężczyźni sprzedają podróbki toreb i okularów, wieczorem świecące gadżety. Odpuśćcie sobie zakupy u nich, bo jak już dacie sygnał zainteresowania – wtedy zaczyna się handel i już się nie odczepią. Np. na Gran Canarii – w Playa del Ingles przy plaży jest skupisko kobiet, zachowujących się jak Cyganki, niby chcą porozmawiać, niby powróżyć, a tak naprawdę chcą wyciągnąć od ciebie pieniądze. Tu handel na plaży jest też bardziej namolny.

Pamiątki, zakupy

Co kupić znajomym z podróży? Ja przywożę magnesy na lodówkę i breloki, oczywiście wiedząc, że to wytwór chińskich, a nie hiszpańskich rąk. Ale sama mam sporą kolekcję (o czym pisałam TU) i po prostu nie mogę się oprzeć. Oczywiście są też miejscowe sklepy z drogą ceramiką czy produktami z aloesu. Dla każdego coś się znajdzie. Za to mnóstwo tu hinduskich i azjatyckich straganów. A lokalne targi rękodzieła, to głównie towary spoza Europy i nie warto tam jechać (ten w Teguise czy Puerto de Mogan omijam szerokim łukiem). Dużo tańsze są perfumy, alkohol i papierosy. Pamiętajmy też, że firmowe produkty np. pampersy są droższe niż u nas, ale znajdziemy też ich hiszpańskie odpowiedniki – wcale nie gorszej jakości.

Języki obce

W hotelach dogadamy się po angielsku, niemiecku, rosyjsku, a nawet po polsku. Coraz częściej pracują tu nasi Rodacy. Znajomość języków obcych jest powszechna nawet w aptece. Byłam niezmiernie zaskoczona, gdy stojąc w kolejce po plastry na otarcia, farmaceutka rozmawiała z klientka po angielsku, potem po niemiecku – w sposób płynny, używając specjalistycznych określeń. Sprawa trochę inaczej wygląda poza miejscowościami turystycznymi, tu czasem nawet znajomość angielskiego nie pomaga. Polecam nauczyć się kilku podstawowych zwrotów po hiszpańsku i korzystać z mini słowników lub aplikacji w telefonie. Kanaryjczycy bardzo doceniają, gdy choć trochę mówisz w ich języku.

Uwaga na słońce

W porównaniu do naszych nadbałtyckim plaż w szczycie sezonu – kanaryjskie są mega czyste. Sprzątane zazwyczaj o poranku. Poza tym plaże oceaniczne różnią się o tych śródziemnomorskich, jednak to otwarty akwen, większe fale, woda czystsza, głębsza 🙂 My cały wolny czas staraliśmy się spędzać na zewnątrz – oczywiście smarując siebie i Zośkę filtrem przeciwsłonecznym (dla młodej używałam filtra 50). Spiec można się tu naprawdę szybko.

Kryzys

Jest dość widoczny. Wkoło wiele pustostanów, opuszczonych domów, plantacji bananów. W ścisłym centrum kurortu Costa Teguise na Lanzarote – przy samiutkiej plaży straszy niedokończone centrum sportowe, trochę dalej – dziura w ziemi pod apartamentowce. O kryzysie rozmawiają też często miejscowi. Wyspy Kanaryjskie powoli wychodzą z dołka. Wielu zaczyna tam na nowo inwestować – zerknijcie proszę na blog moich ulubieńców, którzy zdecydowali się prowadzić hostel na Teneryfie – Miniomki.

Kanaryjczycy

Na pewno są bardzo pogodni, uśmiechnięci i pomocni. Jeśli nie znają języka, wytłumaczą na migi. Uwielbiają dzieci, nikt się nie gapił, gdy karmiłam Zosię piersią, a do tego ustępują miejsca na ławeczce w cieniu, zagadują. Są szczerze zainteresowani skąd pochodzisz, gdzie leży twój kraj.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here